Scott Carey wciąż traci na wadze. Świetna wiadomość dla kogoś, kto zawsze miał lekki problem z nadwagą! Tylko że on wygląda wciąż tak samo. Nikt z jego otoczenia nie uwierzyłby, że waga, na ktĂłrą codziennie wchodzi, za każdym razem pokazuje mniej kilogramĂłw. Niezależnie od tego, ile Scott zje i co na siebie włoży. Nawet hantle, ktĂłre w momencie ważenia trzyma w rękach, nie mają na nią żadnego wpływu. Jak gdyby otaczał go kokon nieważkości.

Scott podchodzi do całej sprawy ze stoickim spokojem, bo, o dziwo, czuje się wspaniale, jakby jego przedziwna przypadłość wyzwalała w nim wszystko co najlepsze. Nawet kiedy zdaje sobie sprawę, że tajemniczy proces przyśpiesza i Godzina Zero być może nadejdzie znacznie szybciej, niż przewidywał. Ale zanim to nastąpi...

Tajemnicza przypadłość i zwykły człowiek, ktĂłry w upiornym miasteczku Castle Rock wywoła rewolucję - zjednoczy ludzi, ktĂłrych dzieli wszystko.

John Calvino jest policjantem z wydziału zabĂłjstw. Przed dwudziestu laty psychopatyczny zabĂłjca Alton Blackwood bestialsko zamordował jego rodzicĂłw i siostry, a wcześniej zabił trzy inne rodziny. Teraz w jego mieście popełniono identyczną zbrodnię: młody chłopiec zabił wszystkich członkĂłw swojej rodziny w ten sam sposĂłb i w tej samej kolejności, stosując takie same rytuały, jak przedtem Blackwood. Zaniepokojony tym podobieństwem, John prĂłbuje ustalić związek pomiędzy przeszłością a teraźniejszością i dokonuje przerażającego odkrycia: Blackwood, pochowany przed dwudziestu laty, jakimś cudem powrĂłcił do świata żywych i zamierza powtĂłrzyć całą serię morderstw. Złowrogi upiĂłr zaczyna prześladować rodzinę Johna, ktĂłrą wybrał sobie na ostatni cel. John rozpaczliwie szuka sposobu, żeby ocalić swoich bliskich przed niewidzialną, niematerialną siłą, zdolną przybierać niemal dowolną postać. Tymczasem wokĂłł niego zaczynają ginąć ludzie, morderca z zaświatĂłw konsekwentnie realizuje swĂłj obłąkany plan, a termin ostatecznej rozgrywki zbliża się nieubłaganie. Jak można pokonać przeciwnika, ktĂłry posiadł moc zmartwychwstania i nie całkiem bezpodstawnie uważa się za wcielenie samej Śmierci?