Codzienność jest nieuchronna. Jest praktykowana i nie potrzebuje definicji. Sens codzienności jest zawsze "tuż przed nami", jak sens potocznej rozmowy. Do codzienności nie ma powrotu. Natychmiast rozpływa się i krzepnie w micie, w tym, co dyskursywnie niewyrażalne.
Antropologia codzienności to "pamiętnik rzeczy", a nie klasyczny "pamiętnik myśli" czy idei. Pisze ją ktoś, kto "działa" realnie w życiu, a nie badacz, kt贸ry wkracza w teren z etnograficznym kwestionariuszem, z gotowym projektem jego całości. Nie doktryna koordynuje tu znaczenia, ale realne sposoby radzenia sobie w potocznym życiu, takim, jakie jest ono dzisiaj na przełomie stuleci.
Antropologia codzienności składa się z raport贸w: o mitologiach miejskich warzywnych ogr贸dk贸w; o rytualnym "odejściu" polskiego samochodu syrena; o imionach widywanych na murach, czyli społecznym fenomenie - znanej z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych - inskrypcji "J贸zef Tkaczuk"; o "napowietrznych" (ulicznych) wsp贸lnotach alkoholowych; o fonosferze daczowisk; o "ludziach bazaru" i "ludziach supermarketu", czyli przeobrażeniach polskich wzor贸w konsumpcji. Raporty pokazują, w świetle jednostkowego doświadczenia, nie tyle, "jak jest", jak coś trwa, ale właśnie jak coś "przemija". Stąd w raporty te wpisane są sekwencje "historyczności", kt贸re pomagają rozumieć może nie tyle "mijającą" właśnie teraźniejszość, ile teraźniejszość właśnie "nadchodzącą".